Mariusz Majewski Gabinet weterynaryjny

Piesek w centrum to sunia Bibi i właśnie w jej imieniu piszę tę opinię. Bibi była cudownym, kochanym, przemiłym Yorkiem. W ubiegły czwartek przeszła zabieg wycięcia macicy, w gabinecie Pana Mariusza. W niedzielę odeszła. 1,5 roczna suczka, zdrowa, pełna energii. Pan weterynarz stosuje "przedpotopowe" procedury, rozpoczynając od technicznych kwestii przyjęcia pieska na zabieg, nie ma dokumentacji komputerowej, niczego nie wpisuje do książeczki (która przy tego typu zabiegach nie jest niezbędna, jeśli istnieje dokumentacja medyczna w gabinecie), po zabiegu nie wystawia w formie pisemnej żadnych zaleceń, które byłyby w jakikolwiek sposób udokumentowane. Udziela nieprawidłowych informacji w sprawie pieska, nie umawia na wizyty kontrolne, a jedynie zdjęcie szwów. Bibi niestety przez tego typu podejście straciła życie. W pierwszy dzień świąt, po ściągnięciu opatrunku, cała zawartość brzuszka dosłownie wyleciała. Pana weterynarza nawet nie było na miejscu, aby obejrzeć pieska. Została zawieziona do innego specjalisty. Na miejscu okazało się, że otrzewna została źle zszyta, doszło do martwicy jelita cienkiego, nie udało się nic zrobić, stan suczki był tak zły, że trzeba było skrócić jej cierpienie. Pan Maciej doskonale wiedział, co się wydarzyło, gdyż został o tym poinformowany. Dzisiaj, dwa dni po tym zdarzeniu, zadzwoniłam do niego w celu fikcyjnego umówienia swojego pieska na zabieg wycięcia macicy, dwuletniego maltańczyka- nie miał żadnych oporów, aby podjąć się kolejnego zabiegu. Opisał całą procedurę, w identyczny sposób, jak przeprowadził ją w stosunku do Bibi. Dzień przed zabiegiem, jak to nazwał "głodówki" chociaż piesek w rzeczywistości potrzebuje 8h, podczas których może pić, przywiezienie pieska i zostawienie na godzinę (moje pieski- chihuahuy ze zdjęcia 1 w roku mają ściągany kamień nazębny, zabieg ściągnięcia kamienia, nie na otwartym brzuszku, dochodzą w klinice do siebie przez średnio 3-5h), odbiór i kolejna wizyta na zdjęciu szwów, po 14 dniach. ) 0 wizyt