Pierwszy raz życiu spotkałam się z tak bardzo złym podejściem do klienta i sprawy u notariusza. Zawsze myślałam, że złe opinie dodają złośliwi i sfrustrowani ludzie, ale teraz wiem, że dodają je ludzie, którym nie mieści się w głowie coś co wykracza poza granice kultury i kompetencji. Otóż, zadzwoniłam w poniedziałek do kancelarii, z informacją, że maksymalnie w piątek musimy zawrzeć umowę sprzedaży mieszkania. Pani w sekretariacie powiedziała, że pani notariusz Ewa jest do środy tylko, więc umówiliśmy się na środę. Wysłałam wszystkie potrzebne dokumenty do południa tego samego dnia. W umówioną środę pani notariusz spóźniła się 15 min z naszą czynnością i z uśmiechem na twarzy, że istnieje przecież studencki kwadrans. Ani herbaty, ani kawy, żadnej propozycji jak to jest w zwyczaju w normalnych kancelariach. Ani przepraszam. Tylko woda w przedsionku jak w przychodni w plastikowych kubkach. Pij petencie i mi zapłać. W pokoju stoi biurko i naprzeciw 4 krzesła vis a vis niej. Jak w sądzie. Doznanie iście królewskie. I najlepsze. Pani Ewa stwierdziła, że ona nie może się pod tym podpisać bo olśniło ją, że przecież w podatku jakiś metraż nie taki zapłacony. A ja mówię do niej, że przecież oni dostali te dokumenty wcześniej, mogli się zapoznać i powiedzieć, nie, nie zrobimy tego, potrzebne jest to i to. Więc szanowna pani Ewa zaczęła przysięgam: 1. Krzyczeć!Cytuje "Co mi pani tu cisnienie podnosi!!! Ja tu zdrowia swojego tracic nie bede!!!!" 2. Kłamać, że oni dzwonili, a nie dzwonili! 3. i Wypraszać mnie z dzieckiem, chamsko mówiąc mi, że nie jestem stroną. A prawda jest taka, że ja byłam inicjatorem wszystkiego i mąż był tylko stroną, która podpisywała. Odpierając atak atakiem zaczęłyśmy się tak głośno kłócić, że sekretarka przybiegła. Zarzucałam jej brak profesjonalizmu, ponieważ aż 4 osoby wzięły wolne w pracy i przyjechały na darmo z Wrocławia! Ona nie szanuje ludzi po prostu. Pytałam co to oznacza, i wielce wielmożnie poprosiła aby sekretarka wybrała jej telefon do