Praktyka Lekarska Aldona Krawczyk

Ta lekarka zrobiła mi wielką krzywdę. Traumę i uszkodzenie ciała przez zapisane zastrzyki mam do dnia dzisiejszego. Mimo moich próśb o zmianę leku z zastrzyków na doustne, nie zrobiła tego. Bardzo bolesne i uszkadzające tkankę podskórną zastrzyki pozostawiły na dole moich pleców zrosty, które są bardzo bolesne gdy dotyka ich masażysta lub partner. Dodatkowo, po wystawieniu opinii na portalu ZnanyLekarz, zaprzecza, że sytuacja miała miejsce w jej gabinecie. To prawda, zdarzenie miało miejsce na Oddziale na Grottgera, ale to widocznie wskazuje na różnicę w traktowaniu pacjenta leczącego się na NFZ w szpitalu od prywatnego gabinetu, gdzie pobiera opłaty rzędu kilkuset złotych miesięcznie. Uważam, że to niesprawiedliwe i że tego typu praktykami powinna zająć się Komisja Lekarska. Mam dowody na to, że leczyła mnie przez kilka lat i przez ten czas byłam zmuszana do przyjmowania preparatu, który był określany jako "najnowszej generacji lekarstwo", a po zapoznaniu się z opiniami na forum pacjenta okazało się, że zastrzyki są przepisywane osobom, które mają "problem" z przyjmowaniem lekarstw doustnie i nie chcą ich brać. W tym tonie widnieje sformułowanie na portalu ZnanyLekarz, że zaistniały "ściśle określone wskazania". Próbuje też przenieść odpowiedzialność na całość zespołu terapeutycznego, twierdząc, że leczenie było konsultowane z terapeutami. Jednak decyzja w sprawie lekarstw pozostaje w gestii lekarza, a nie psychologów. Jednoznacznie zostałam okłamana w sprawie leczenia i torturowana zastrzykami, których nie musiałam brać. Po zmianie lekarza zaczęłam przyjmować doustnie preparat i nie miałam nic przeciwko terapii, ani lekarzowi, który przyjmował mnie w innej, państwowej placówce. Po jakimś czasie mogłam nawet zmniejszyć dawkę. Refleksja sprzed lat pojawiła się na fali życiowych przewartościowań i zmiany stylu życia. Pozostał żal w stosunku do kobiety, która nie dała mi kredytu zaufania oraz zrosty, nieco zanikające, lecz nadal przykre.