Yeso Maciej Graszk

Zdecydowanie odradzam. O naciąganiu przez niektórych fachowców na ekstra koszty można pisać epopeje, a pan Maciej byłby jednym z głównych bohaterów. Umówiliśmy się na wykonanie ok. 950 m2 tynków. Podjąłem decyzję o tym, aby zapłacić górną stawkę spośród wszystkich ofert, 33 zł za m2 (ekipy proponowały 30-33). W trakcie ustaleń odjęliśmy 10 cm od sufitów (na planowane sufity podwieszane) i dwie ściany (nie wstawione jeszcze drzwi przesuwane) oraz ekipa nie otynkowała sufitu w garażu. Stąd metraż tynków spadł do 862 m2 - potwierdzone pisemnie obmiarem wykonanym przez inspektora, specjalnie do tego celu zatrudnionego. Musiałem to zrobić, ponieważ moje zdziwienie było olbrzymie, gdy p. Maciej podsumował metraż na 1030 m2. Poinformował mnie, że w sumie to on nie mierzył ścian tylko jego białoruski pracownik, ale on mu ufa i na tyle chce się ze mną zdecydowanie rozliczyć. Zawsze umawiam się tak, że mój lub dowolny inny inspektor nadzoru sprawdza jakość prac i dopiero po wykonaniu poprawek wypłacam resztę wynagrodzenia. P. Maciejowi wypłaciłem wstępnie 85% kwoty, jednak wymuszał on na mnie zapłatę całości mimo jeszcze ciepłych tynków, bez kontroli końcowej mojego inspektora i nie wykonanych jeszcze poprawek. Okazało się, że ściana w korytarzu o wys. 4m jest zwichrowana, zdecydowanie do poprawki, a na kilku pozostałych ścianach są wybrzuszenia. W pokojach przy suficie jest wklęsły tynk odchodzący od pionu. Ekipa pracowała bardzo szybko, bałem się zatem o jakość. Okazało się, że mój dom miał być przerwą pomiędzy robotami na większych budowach, stąd brawurowe tempo Białorusinów również w soboty i niedziele. Kompetencje związane z obsługą klienta są bliskie zeru. Po przedstawieniu obmiaru z natury zostałem nazwany ZŁODZIEJEM, a p. Maciej groził, że zerwą mi zaraz tynki ze ścian jak się nie rozliczę do końca. Na szczęście w budynku i wokół niego mam monitoring z kamerami z firmy ochroniarskiej, a groźby, oraz wyzwiska zostały uwiecznione na nagraniu.