Przez ostatnie lata seriale zawładnęły naszą wyobraźnią. Stały się ważnym elementem codziennych dyskusji. Już dziś można śmiało stwierdzić, że takie tytuły jak „Gra o tron”, „Breaking Bad”, „Rodzina Soprano” czy „House of Cards” zostaną z nami na lata. Jednak nie wszyscy cenią sobie wielosezonowe tasiemce. Niektórzy wolą coś bardziej skondensowanego i przemyślanego konstrukcyjnie. Dla tych widzów alternatywą mogą okazać się miniseriale. Poniżej przedstawiamy 5 interesujących propozycji.   

„Czarnobyl”, czyli historia i polityka (5 odcinków)

„Czarnobyl” to opowieść o niedalekiej historii pogrążonej w konflikcie interesów, politycznych rozgrywkach i tragediach ludzi. Ten krótki, bo zaledwie 5-odcinkowy obraz o katastrofie elektrowni jądrowej w Czarnobylu zachwyca już na poziomie wizualnym. Szczegółowe odwzorowanie radzieckiej rzeczywistości lat osiemdziesiątych może budzić podziw. Byle butelka, lampka czy kurtka wyglądają tu jak przeniesione z przeszłości. Jeśli dodamy do tego jednego z najwybitniejszych skandynawskich aktorów Stellana Skarsgårda, mroczny klimat i emocjonującą fabułę wyjdzie nam jeden z ciekawszych seriali ostatnich lat. 

„Patrick Melrose”, czyli Sherlock w nieco innym wydaniu (5 odcinków)

Benedict Cumberbatch już pewnie zawsze będzie kojarzony z przygodami Sherlocka Holmesa. Jednak zdarzało mu się zagrać również w innych rzeczach. Na przykład w miniserialu na podstawie cyklu powieści Edwarda St Aubyna „Patrick Melrose”. Jeśli lubicie psychologiczne smaczki, czarny humor i nie oburzają was narkotyczne wątki, powinniście się czuć jak u siebie. Start w arystokratycznej rodzinie wcale nie musi być darem z nieba. Zresztą sami się przekonajcie.

"Olive Kitteridge", czyli małomiasteczkowe klimaty (4 odcinki)

Kolejny tytuł także brzmi biograficznie i także powstał na podstawie literatury, tym razem pod szyldem Elizabeth Strout. Bohaterka to powierzchownie wrogo nastawiona do świata nauczycielka matematyki, która w gruncie rzeczy ma całkiem dobre serce. Małomiasteczkowy klimat, szczypta wzruszeń, trochę śmiechu i leniwe tempo akcji w sam raz dla fanów kina Jima Jarmuscha. A jako wisienka na torcie epizodyczna rola zblazowanego Billa Murraya. Nieoczywista perełka z najwyższej koneserskiej półki.  

„Ostre przedmioty”, czyli ból istnienia (8 odcinków)

Młoda niestroniąca od alkoholu dziennikarka wraca do rodzinnej miejscowości, aby napisać reportaż o sprawie morderstw dwóch dziewczynek. Wizyta w rodzinnym domu niesie ze sobą bolesne wspomnienia z przeszłości, a sama obecność dziennikarki, mówiąc delikatnie, nie jest wyjątkowo pożądana. To kino dla miłośników psychologicznych intryg i nietypowych historii kryminalnych. Pięknie zrealizowana rzecz z ciekawymi rozwiązaniami reżyserskimi. Dreszczyk emocji w interesującym opakowaniu. A na końcu mocne zaskoczenie.  

„Rojst”, czyli rzeczywistość czasów PRL (5 odcinków)

Historia kryminalna i dziennikarstwo splatają się również w polskim miniserialu Jana Holoubeka „Rojst”. Wśród ofiar prostytutka i komunistyczny działacz. A aktorsko? Na małym ekranie spotkała się stara szkoła rodzimego kina z Andrzejem Sewerynem i Piotrem Fronczewskim na czele i młode wilki, które podbijają rynek – do drugiej grupy wypada zaliczyć m.in. Dawida Ogrodnika. Mroczny małomiasteczkowy klimat lat osiemdziesiątych zostaje z widzami na długo po obejrzeniu ostatniego odcinka. Zapewne na długo zostanie także świetny utwór (cover Izabeli Trojanowskiej) promujący serial „Wszystko, czego dziś chce” w wykonaniu Moniki Brodki.